środa, 5 lutego 2014

Spacer inny niż wszystkie- pomysł na zabawę z dzieckiem. DIY

Coś poruszyło się w trawie(!).
  Gdy Kesja podeszła bliżej mała Myszka zaczęła szaleńczy wyścig w trawę. Trzęsła się okropnie i miejsce w którym była zakopana delikatnie drżało.


  Ale Kesja ma podejście do takich małych stworzeń... Wyciągnęła dłoń i miłym zrozumiałym dla myszek językiem zapytała, czy może się przedstawić(?).
  Myszka nieufnie wyszła z ukrycia.
  Dziewczynka wyglądała bardzo przyjaźnie. Miała szarą czapkę i różowy szaliczek - to były ulubione mysie kolory(!).
   Myszka zaprosiła dziewczynkę do swojego domku, pokazała gdzie sypia. W przeszklonej sypialni słoneczko codziennie łaskocze ją o poranku w nosek.



Potem poszły na spacer.
  Myszka okazała się bardzo zwinną osobistością, weszła w każdy zakamarek i śmiesznie chodziła po gałęziach. Zaczepiała się o nie ogonkiem a potem dyndała sobie chwilkę. Polubiły się od razu. 




  Po drodze Kesja zaproponowała, że może ją troszkę ponieść na rękach. Myszka faktycznie była zmęczona, nie tyle co od biegania, ale z tych całych emocji (jej serduszko biło dużo szybciej niż zwykle).
  Myszka była cieplutka i milutka w dotyku. Kesja rozgrzała rączki. 


  Poszły razem w stronę ogródków działkowych, gdzie Kesji przyszedł do głowy pewien pomysł:
 - A teraz ja Ci pokażę jak się huśtać na oponie! - zaproponowała.
Myszka zdziwiła się lekko, nie wiedziała jak zaczepi się o to ciemne koło swoim cieniutkim i krótkim ogonkiem(????).
  Kesja ostrożnie posadziła ją na górze, potem delikatnie rozkołysała.




  Myszka była pod wrażeniem. Wiatr rozwiewał wąsiki.
  Potem zeszły troszkę niżej. Tu maleńkiemu gościowi było dużo przyjemniej, miała osłonę przed wiatrem a na twarzy zagościł uśmiech od uszka do uszka.





  W drodze powrotnej Myszka zaprosiła do mysiej restauracji, ale tym razem Kesja odmówiła. Na szczęście nie była głodna ;)

  Rozstały się pod przeszklonym domkiem. "Nie trudno będzie tutaj trafić ponownie" - pomyślała Kesja i pocałowała przyjaciółkę na pożegnanie.



KONIEC

Ps. Do takiego spaceru zainspirowała nas książka "Mysi domek" oraz piękne zdjęcia jeszcze piękniejszych filcowych stworzeń Johany Moliny.

2 komentarze:

  1. Czytałam ten post z prawdziwą przyjemnością :) świetny pomysł na wspólne spędzanie wolnego czasu. A Mysia to prawdziwa, mała dama!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach... właśnie takich inspiracji mi brakuje. Nie chcę szukać usprawiedliwień przed samą sobą, ale z przykrością muszę przyznać, że praca zawodowa ograbia rodziców z determinacji, by z dzieckiem bawić się tak kreatywnie... Dzięki mimo wszystko za posta, Kaja. Znów jestem zachęcona by - mimo braku siły lub czasu - spiąć się co jakiś czas i bawić się kreatywnie z Leo x

    OdpowiedzUsuń